JAK WYGLĄDA ŻYCIE INFLUENCERA? Wyjaśnienie łopatologiczne dla opornych.

Jak wiecie w sieci działam jako Podziarany Tata. Taki profil na instagramie założyłem 3,5 roku temu. Od zawsze kochałem robić różne zdjęcia z życia i wrzucać je czy to na swój prywatny instagram czy też na moje konto na FB. Grałem w kilku zespołach, występowałem na scenie, a kontakt z ludźmi i mówienie do nich przychodziły mi z łatwością. Dlatego kiedy miał urodzić się Bruno w mojej głowie pojawił się pomysł, żeby zacząć opisywać życie taty i pokazywać je szerszej publiczności (tzn. wtedy jeszcze nie wiedziałem do ilu osób będę docierał). Nie było nikogo takiego w sieci, kto dzieliłby się takim życiem, pokazując je, dając swoje wskazówki, rady, inspiracje i motywację innym rodzicom i nie tylko. Naturalnie połączyłem więc moją miłość do social mediów oraz sytuację życiową, co dało początek Podziaranemu Tacie.

bartery

Początkowe propozycje współpracy jakie do mnie przychodziły były oczywiście barterem. Czyli transakcją wiązaną – ktoś daje mi produkt w zamian za post lub relację. Oczywiście mając kilka tysięcy obserwujących wartość tych produktów nie była duża, ale wraz ze wzrostem ilości obserwujących, rzeczy które dostawałem były bardziej wartościowe. Na początku to było mega i niesamowicie się z tego cieszyłem. Prowadziłem własną firmę, a dodatkowo robiąc to co kocham miałem z tego profity. Każda strona była zadowolona. No bo powiedzmy sobie to szczerze, chyba mało kto nie podjąłby takich współprac otrzymując fajne rzeczy – czy to do ubrania, produkty dla dzieci czy do mieszkania. Po prostu nie każdy ma taką możliwość i nie każdy się do tego nadaje. Nie każdemu też to wyjdzie. To wbrew pozorom nie jest proste. Ale o tym może w innym wpisie, jeśli będziecie chętni! 😉 Barterowe są też często wyjazdy – i to największa wartość dodana. Co zobaczyliśmy, zwiedziliśmy i przeżyliśmy to nasze!

praca za wynagrodzenie

Wraz ze wzrostem mojej społeczności propozycje współprac okazywały się co raz bardziej skomplikowane, wymagały większego nakładu pracy przy tworzeniu postów czy relacji – TAK, TO NIE TYLKO WŁĄCZENIE KAMERKI I NAGRANIE KILKU MINUT MATERIAŁU I PSTRYKNIĘCIE JEDNEJ FOTKI. Jak jesteś taki mądry to spróbuj, potem komentuj 🙂 Pokaż co ci wyszło i o tym pogadamy. Często trzeba stworzyć konkretne tło, przygotować siebie, światło, poprosić kogoś o pomoc – to często są profesjonalne sesje zdjęciowe. Zabierają też więcej czasu, co przekładało się na mniej czasu dla mojej “standardowej” pracy. W pewnym momencie musiałem zdecydować w którą stronę iść. To już nie mogło być tylko “dorabianie sobie”, ponieważ tak jak już napisałem poświęcałem temu tyle pracy i czasu, że zaczęło to przeważać nad tą moją “standardową” pracą. Maile z propozycjami współprac przychodzą codziennie. I to w dużej ilości. Trzeba to wszystko przeczytać i nawet jeśli coś mnie nie interesuje, odpisać. Wymiana korespondencji, negocjacje, przesyłanie świadczeń. To też zabiera czas. W pewnym momencie życia zdecydowałem, że to tworzenie w internecie będzie moim priorytetem. Dawało mi to już środki do życia i mogłem sobie pozwolić na taki krok. Podziarany Tata stał się pewną rozpoznawalną “marką” (jeśli tak mogę to określić) co także pomogło mi w tej decyzji. Na ten moment opiekę nad sobą oddałem w ręce agencji managerskiej, która w moim imieniu negocjuje, koresponduje i dba o mój rozwój. To pozwoliło oddać mi w ich ręce część mojej pracy… i wypłaty ;p Ale bardzo sobie cenię tę współpracę i mega ułatwia mi to życie. Nie urywajmy tego, że będąc influencerem zarabia się pieniądze. I to całkiem dobre pieniądze. Ale to nie przychodzi za darmo. To nie są pieniądze, które lecą z nieba. Pracowałem na to od początku działalności w sieci. Codziennie publikowałem zdjęcie i dodawałem relacje. Pisałem na blogu i publikowałem na facebook’u. Na początku nikt tego nie oglądał i nie było łatwo, ale z czasem, kiedy dzień w dzień starałem się i wkładałem w to całe serducho, zaczęło przybywać osób, które chcą to oglądać i czytać. I tak to z czasem urosło do niemal 80 tysięcy osób na instagramie. To całkiem sporo. Kolejna rada dla opornych: ZBUDUJ TAKĄ ZAANGAŻOWANĄ SPOŁECZNOŚĆ WIELKOŚCI ŚREDNIEGO MIASTA, TO PRZECIEŻ TAKIE PROSTE. Taka liczba obserwujących oraz osób, które podglądają, a nie kliknęły “obserwuj” tworzy zasięgi. Zasięg to liczba osób, do których docierasz. U mnie to kilkaset tysięcy. To jeśli chodzi o mój profil. Każdą relację ogląda kilkadziesiąt tysięcy osób. Teraz pomyśl sobie, że masz firmę i chcesz zrobić reklamę. Wydasz na reklamę w gazecie, którą czytają przeróżne osoby (takie, które zainteresuje twoja firma lub nie), czy zapłacisz influencerowi, który dociera właśnie do twojej grupy odbiorców (grupa odbiorców – osoby, które są zainteresowane twoim produktem)? Ja działając w sieci, tworze konkretny content. Od początku pokazuje moje tacierzyństwo, relacje z dziećmi i życie rodzinne. To nie zmieniło się pod wpływem współprac. Współprace jedynie pozwoliły mi wpleść w to życie, które pokazuję produkty czy usługi, z których i tak korzystam lub bym skorzystał i które też mogą przydać się Wam. Nie wchodzę we współprace z firmami, które oferują rzeczy, które mnie nie interesują, są słabej jakości czy po prostu mi się nie przydadzą. Więc jeśli mogę coś pokazać, co pewnie i tak jest w moim i Waszym życiu i mogę dostać za to wynagrodzenie, to korzystam, Jeśli ty byś nie skorzystał, to ok. Nie oceniam. Jeśli też nie podoba ci się produkt, który pokazałem lub on cię nie interesuje to po prostu to olej. Ja nikogo nie zmuszam do zakupów, nie namawiam. Pokazuję i mówię o swoich spostrzeżeniach. Jeśli będziesz chciał to skorzystasz z tego polecenia. Jeśli nie, to luz. Nie spinaj więc tyłka o posty sponsorowane.

Najpierw akcept, później publikacja

Wiele osób zastanawia się jak to jest z tymi płatnymi współpracami. Dlaczego twórca publikuje coś z innego miejsca czy z innego czasu. W świecie współprac z poważnymi, dużymi markami wszystko musi być najpierw zaakceptowane, dopiero później opublikowane. Dlatego często zdjęcia i relacje robi się wcześniej, wysyła i czeka na akcept. Ten musi często przejść przez kilka osób zanim przyjdzie informacja zwrotna o publikacji. Często też trzeba coś dograć, poprawić lub stworzyć na nowo. Od początku. Ot cała filozofia. Dlatego czasami relacje czy posty mogą wam się nie zgrywać z czasem rzeczywistym.

korzyści takiego życia

Wolność. Jestem panem własnego czasu. To nic innego jak prowadzenie własnego biznesu, o który trzeba dbać. Własna działalność wymaga też determinacji i samodyscypliny. Nic nie przyjdzie samo i nikt ci nic nie da za darmo. Bez wysiłku. Najważniejszą jednak dla mnie korzyścią jest możliwość poświęcania dzieciakom i rodzinie maksymalnej ilości czasu. Moja praca jest jakby nie patrzeć mocno związana z życiem rodzinnym. Razem wyjeżdżamy bardzo często w różne ciekawe miejsca – właśnie w ramach współpracy. Daję dzieciakom dużo swojego czasu i dużo ciekawych rzeczy. Nie mielibyśmy takiego życia, gdybym pozostał przy starej pracy. Dlatego nawet nie kwestionuje tutaj tych korzyści. To byłoby dość niewdzięczne. Dzięki swojej kilkuletniej pracy jako Podziarany Tata, mamy naprawdę fajne życie, którym mogę się z wami dzielić. Biorę z tego jak najwięcej, bo to zostanie ze mną już na zawsze. Jeszcze jednym dużym plusem jest docieranie do tak dużej grupy ludzi – to pomaga przy akcjach charytatywnych czy zbiórkach, które robimy. Wspólnie zrobiliśmy dużo dobrego! Dzięki swojej pozycji stworzyłem też akcję #niehejtuj, w której docieram do szkół w całej Polsce rozmawiając z dziećmi i młodzieżą o hejcie.

minusy takiego życia

Dużo osób nadal nie rozumie tej pracy. Właściwie oni nawet nie nazywają tego pracą. Ludzie chyba potrzebują jeszcze trochę czasu, żeby zrozumieć jak działa świat w dzisiejszych czasach i w dobie internetu. Ocenianie więc jest na porządku dziennym. Podobnie jak z hejtem, który także i u mnie się pojawia. Jest to praca wbrew pozorom pod olbrzymią presją – szczególnie kiedy wiesz, że docierasz do kilkuset tysięcy osób. Oprócz presji jest też odpowiedzialność. Odpowiedzialność za swoje słowa czy zachowanie. Ja chcę wnosić pozytywy do życia ludzi i dbać o dobry przekaz. Na porządku dziennym jest tez zazdrość i wścibskość. Ale generalnie da się z tym żyć, jeśli zrozumiesz, że osoby, które to piszą są nikim w twoim życiu i nic nie znaczy ich zdanie czy opinia. Po prostu trzeba robić swoje, starać się i nie patrzeć na opinie innych.

Komentarze