„Dlaczego sprzedajecie/sprzedaliście dom?” – to chyba najczęściej zadawane pytanie u mnie i u Kuby na profilach na Instagramie 🙂 Wielu z Was pisało, że przecież jest ładny, duży, że nie mieszkamy tam długo, że nie wyobrażacie sobie wyprowadzać się z domu, który sami stworzyliście itd.
Dziś odpowiem na to pytanie! Plus pokażemy trochę zdjęć z poprzedniego domu, choć nie uważam, żebym stworzyła tam jakiś genialny wystrój, to może akurat kogoś coś zainspiruje 🙂
O sprzedaży zaczęliśmy myśleć poważnie w maju 2019 roku. W okolicach czerwca wystawiliśmy ogłoszenie na OLX i otodom, myśląc, że poradzimy sobie ze sprzedażą sami, bez pośredników. Dziś wiemy, że dobre biuro nieruchomości to skarb, w przypadku takich laików w temacie nieruchomości, jak my 😀 (chcecie o tym wpis? O tym w czym pomaga biuro, czy warto, jakie powinno być?)
Zdecydowaliśmy się sprzedać dom, w którym mieszkaliśmy m.in. ze względu na to, że:
– potrzebowaliśmy jakiejś zmiany, Kuba nie do końca dobrze czuł się tam, stracił zapał do tego domu, w jakiś sposób męczył go,
– za duży metraż (220 m2), piętro, za duży ogród, do którego żadne z nas nie miało ręki ani chęci pracy/nauczenia się dbania o rośliny i ogród,
– wprowadziliśmy się do gotowego domu. Jedyne co zrobiliśmy to: ogrodzenie, kostka przed domem, schody w domu oraz malowanie pokoi i „betonowa” ściana w salonie. Meble były nasze, ale o układzie pomieszczeń, głównym stylu domu, którego determinowały np. podłoga, ramy okien, wykończenie łazienek czy kuchni nie mogliśmy już zdecydować. Nie wszystko nam pasowało, chcieliśmy mieć coś SWOJEGO. A tutaj wiązałoby się to z dużym remontem,
– i dodatkowe względy osobiste.
Miejscowość bardzo nam odpowiadała, dzieci zżyły się z sąsiadami, Ninka z przedszkolem – i tego nie chcieliśmy zmieniać. Dlatego zdecydowaliśmy się szukać w okolicy nowego domu, koniecznie parterowego, z możliwością ustalenia pomieszczeń i całego projektu wykończenia. Zależało nam na nowoczesnym wyglądzie, płaskim dachu i małym ogródku. Był przez chwilę pomysł kupienia działki i rozpoczęcia samodzielnej budowy, ale to pochłonęłoby raczej za dużo nerwów i czasu 😀
Znaleźliśmy w tej samej miejscowości dom-bliźniak, z niewielkim ogródkiem, o metrażu połowę mniejszym niż w poprzednim domu i w okolicy mamy sporo znajomych, jest blisko do szkoły, przystanku autobusowego (to w kontekście dzieci – które, gdy będą starsze na pewno będą chciały też same dojeżdżać do Leszna autobusem) czy sklepu.
A teraz trochę o poprzednim domu 🙂
Dom z zewnątrz był w klasycznym stylu – biały, brązowe ramy okienne, czerwona dachówka. Metraż domu wraz z garażem (którego przerobiłam na mój gabinet) to ok. 220 m2 po podłodze (u góry były skosy, więc użytkowej powierzchni wyszłoby nieco mniej). Działka miała niecałe 800 m2.
Na parterze mieliśmy: otwartą kuchnię, jadalnię z salonem, spiżarnio-pralnię, wiatrołap, pokój Niny, pokój Brunka, łazienkę z prysznicem, mój gabinet/garaż, kotłownię.
Na piętrze: sypialnię, garderobę, pokój Kuby (graciarnia, totalnie nie wykorzystany duży pokój, nie mieliśmy na niego pomysłu), łazienka z wanną i prysznicem, spory stryszek.
Zalety poprzedniego domu
Zaletą na pewno były duże okna we wszystkich pokojach, bardzo przestronne łazienki, fajna przestrzeń otwarta kuchni-jadalni-salonu, choć marzyła nam się wyspa, której tam nie dało się zrobić ze względu na układ pomieszczeń.

Mieliśmy też sporo miejsca na przechowywanie: garderoba była duża – i chyba dlatego trudno było nam w niej utrzymać porządek 😛 Spiżarnio-pralnia też mieściła wiele półek, regały, pralkę, rzeczy do sprzątania, segregację śmieci, itd. Do tego między kotłownią a moim gabinetem miała wydzielone pomieszczenie na rowery, regał na narzędzia, i inne dziwne akcesoria 😀 Ponadto – „pokój Kuby” czyli ok. 25 m2 graciarni i Kuby bałaganu 😛 a także stryszek, który był genialnym pomysłem i bardzo polecam takie rozwiązanie wszystkim, którzy robią dom ze skośnym dachem. Wokół całego piętra pozostaje niewykorzystana przestrzeń pod skosem – zwykle ścian pokoi nie robimy od łączenia stropu z podłogą, tylko stawiamy niskie ścianki pod skosem. A miejsce zostaje 🙂 Nasz stryszek to właśnie była ta przestrzeń. Trudno było się tam wyprostować Kubie (ma 180 cm), ale ogólnie do przechowywania zabawek, choinki i ozdób, sprzętu, kartonów z nie-wiadomo-czym – idealnie 🙂 Gościom zawsze mówiliśmy, że te malutkie drzwiczki w łazience, to pokój dla niegrzecznych dzieci 😀

Mieliśmy ogrzewanie gazowe, na dole podłogówka (prócz pokoi dzieci i gabinetu, wiatrołapu oraz spiżarni – teraz w nowym domu będziemy mieć podłogówkę wszędzie prócz spiżarni) oraz dodatkowe grzejniki w łazience, spiżarnio-pralni. Na piętrze i w pokojach dzieci były tylko grzejniki.
W oknach na parterze mieliśmy rolety zewnętrzne, elektryczne. Na piętrze, w oknach dachowych, nie mieliśmy takich rolet – co okazało się problematyczne, jak urodził się Brunko i spał z nami w sypialni – od wiosny było dla niego za jasno, nie mógł spać. Dlatego przenieśliśmy go w wieku ok. 7 mcy do „pokoju Kuby”, w którym zakleiliśmy okna, aby była ciemność 😉
Mieliśmy zadaszony taras o powierzchni 21 m2, którego ciągle nie mieliśmy czasu wykończyć 😉 Powierzchnia ogródu bez domu to ok. 400 m2 – dla nas było zdecydowanie za dużo trawy, której nie umieliśmy ogarnąć. Rośliny rosły całkiem dobrze, szczególnie zważając na moje „umiejętności” ogrodnicze 😀 Sąsiadka śmiała się, że nie kupi mi „kwiatka na nowy dom”, bo nie chce skazywać go na śmierć (pozdrawiam Cię! :D)… Mieliśmy wokół płotu tuje (zasadzone w 2016 r.), hortensje, wierzby japońskie, różne typy traw ozdobnych i krzewy-tuje w różnych kształtach oraz jeden krzew czerwonej porzeczki, który był smaczną atrakcją dla dzieci 😀 Wybaczcie operowanie takimi prymitywnymi nazwami, ja naprawdę nie wiem co jest czym 😉 Tuje miały podprowadzone nawadnianie w formie węża z dziurkami, który był na agrowłókninie, a pod korą. To był fajny patent. Wystarczyło podłączyć wąż i odkręcić wodę na kilka godzin, żeby je dobrze podlać 🙂 Wierzby japońskie rosły bardzo ładnie, nauczyłam się je przycinać tak, aby fajnie gęstniały. Hortensje też rozrastały się. Zawsze się dziwiłam, że ta cała roślinność toleruje nasz brak „ręki do ogrodu” i brak wiedzy 😉

Czego nam brakowało?
Zdecydowanie projektów – projektu ogrodu, projektu urządzenia domu, zagospodarowania przestrzeni. Zaprojektowanie pokoju Brunka przez profesjonalistkę (pozdrawiam Kamila! Tu macie do niej link: www.wnetrzadladzieci.pl ) to była najlepsza decyzja. Teraz nie stawiamy już na „potem pomyślimy”, „jakoś to będzie”, „coś wybierzemy w IKEI”, bo w gruncie rzeczy – to strata czasu, pieniędzy (nietrafione, niewymiarowe, nieprzemyślane meble/ozdoby/przedmioty) i brak spójnego efektu, planu działania. Przynajmniej w naszym przypadku – bo byłam w wielu domach urządzanych wyłącznie przez właścicieli i jest tam super 🙂

Brakowało nam czegoś swojego – dostosowania pomieszczeń pod nasze potrzeby, zmienilibyśmy wiele rzeczy, które nie były ZŁE czy BRZYDKIE (absolutnie!) tylko nie pod NAS.
A na koniec…
Zanim przejdziecie do oglądania zdjęć z poprzedniego domu, to dajcie koniecznie znać o czym mam napisać jako następne: nasz obecny (wynajęty) dom czy sprzedaż domu (formalności, współpraca z biurem nieruchomości, itd.)? A może jeszcze inne tematy przychodzą Wam do głowy? Czekam na sugestię 🙂
A teraz zdjęcia:
KUCHNIA:



SALON I JADALNIA



POKÓJ NINY



POKÓJ BRUNKA
Pokój Bruna ze szczegółami projektu, spisem wszystkich mebli wraz z linkami i vlogiem z remontu – jest TUTAJ 🙂
ŁAZIENKA DÓŁ

GABINET


SYPIALNIA


GARDEROBA


ŁAZIENKA

POKÓJ KUBY (MIAŁO BYĆ BIURO, A WYSZŁA GRACIARNIA) 🙂

OGRÓD I TARAS







JEŚLI SIĘ WAM PODOBAŁO, TO DAJCIE ZNAĆ W KOMENTARZU, WIADOMOŚCI LUB NA INSTA! BĘDZIE MI BARDZO MIŁO.
PAM